Palermo Shooting

Data:
Ocena recenzenta: 5/10
Artykuł zawiera spoilery!

Sesja, trening, sesja, wieczór w klubie, praca nad odbitką, sesja, pub... W życiu popularnego fotografa zaczyna brakować czasu na życie. Rzeczywistość miesza się ze snami a bohatera zaczyna przygniatać poczucie uciekającego czasu i lęk przed śmiercią.

Prześladujące bohatera sny wpisują się w długą tradycję koszmarów filmowych i nie tylko. Podoba mi się brak łopatologicznego wytłumaczenia wszystkich ich elementów - może nawet nie wszystkie mają konkretne uzasadnienie.

Żałuję, że nie widziałam "Siódmej pieczęci" i "Zmęczonej Śmierci" - chciałabym wiedzieć, czy Wim Wenders nawiązywał w jakiś sposób do tych filmów.

Pobrzmiewają tu echa "Powiększenia" Antonioniego: główny bohater - zblazowany fotograf - fotografuje coś, czego nie powinien i prześladowany jest przez osobę ze zdjęcia. ^_^ Film Antonioniego jest jednak zdecydowanie bardziej intrygujący - u Wendersa za dużo jest prostej metafizyki.

Film nie jest objawieniem ale jest w nim wiele ciekawych scen, ujęć i smaczków (Milla Jovovich w roli samej siebie, korona drzewa z liśćmi poruszanymi wiatrem - cytat z "Powiększenia"?). Można obejrzeć.

Nie ma łopatologii? Schemat goni tu schemat. Sam pomysł - bohater który osiągnął w życiu wszystko, ale dostrzega, że jego życie jest puste - jest banalny do bólu. A potem z każdą minutą coraz gorzej. Scena z nocowaniem na drzewie (powrót do niewinności dzieciństwa) i pseudofilozoficzna rozmowa z pseudofilozoficznym pasterzem już źle rokuje.

Ale najgorsze przychodzi w Palermo, w pretensjonalnych dialogach o miłości i śmierci. Wenders wspiął się na niziny filmowego kiczu. Antonioni i Bergman przewracają się w grobie.

"Wspiął się na niziny" - cóż za wyszukany paradoks, godzien poezyi Morsztyna lubo Naborowskiego. Tak to już jest, że jak szukamy banału za wszelką cenę, to znajdziemy. Szczerze mówiąc, to nie mam jakiegoś imperatywu oryginalności. Według mnie to Wenders zalatuje nieco "banalizmem". Taka jego poetyka, ale ja film obejrzę, choćby po to, by zweryfikować Wasze sądy.

Powstrzymam się z dyskusją, aż obejrzysz film, wtedy bardzo chętnie rozwinę swoje uwagi. Ale zapewniam Cię, że "nie szukałem banału za wszelką cenę". Lubię Wendersa i po porównaniach do Lisbon story, które były w materiałach ENH, dużo sobie obiecywałem.

Oczywiście tak to jest, że czym większe mamy oczekiwania, tym boleśniej przeżywamy zawód...

Oczywiście masz rację. Bez sensu się wtrancam. Ale ja do tego tematu jeszcze wrócę i wtedy sobie porozmawiamy ;)

Pisząc o braku łopatologicznego wytłumaczenia poszczególnych elementów koszmarów miałam na myśli brak rozmowy z psychoanalitykiem, który powiedziałby wprost "labirynt, który ci się śnił oznacza...", retrospekcji, z której dowiedzilibyśmy się, że stara kobieta to matka bohatera, wreszcie zwiedzania jakiejś krypty w Palermo, podczas którego zorientowalibysmy się, że część snów była prorocza.

Nie będę z pewnością bronić tezy, jakoby "Palermo Shooting" było specjalnie oryginalne i każdy musiał je zobaczyć.

No fakt, przekonałaś mnie, mogło być gorzej ;)

Dodaj komentarz